Nie boję się grzebać w tzw. śmieciach i cofać myślami do ciężkich chwil i moich własnych emocjonalnych zachwiań,które miały miejsce jeszcze nie tak dawno.. właśnie dzięki moim postom umieszczanym na tym blogu mogę zobaczyć jak wiele się zmieniło w moim życiu. Ostatnio chciałam zobaczyć co pisałam tu dokładnie rok temu, poniżej umieszczę wyrwane z kontekstu postów zdania ,a następnie napiszę własny komentarz odnośnie ich.
_________________________________________________________________________________
27 grudnia 2011r.
"Mam nadzieje,że kiedyś będę miała tyle odwagi i nie będę się bała
zrezygnować z moich życiowych chwastów i wyrwać je bezpowrotnie."
16 grudnia 2011
"Muszę wziasc się za siebie i znów wyznaczyć sobie konkretne cele by
powrócić na wcześniejsza droge która doprowadzi mnie do jakiegos
konkretnego miejsca ,bo ta droga nie wiem gdzie prowadzi ,ale już mogę
przewidzieć ,że idąc nią dalej wyprowadzi mnie na manowce.[...]Nie chcę tej Moniki ,która co weekend ,czasem nawet częściej bawi się w
najlepsze.. a potem długo nie może dojść do siebie.. która nie potrafi
wstać z łóżka by zacząć nowy dzień.Chcę Monike ,która otacza się takimi ludzmi którzy wnoszą coś
pozytywnego w jej życie ,gdzie prosić ich o pomoc nie jest wstydem
,poczucia ,że zawsze mogę na nich liczyć , w codziennych sprawach.Chcę Monike z 2010 roku ! Szczęśliwą ,śmiejącą się ,mającą dystans do samej siebie, ustabilizowanej emocjnonalnie i to jest - Mój cel na 2012 rok -być taką jaką byłam wcześniej."
- Chwastów miałam na myśli oczywiście ludzi ,którymi się otaczałam ,a którzy uniemożliwiali mi w tamtym czasie życie w zgodzie z własną sobą. Przyznam ,że postępowałam jak tchórz , nie miałam wtedy odwagi walczyć o siebie samą, to był świadomy wybór wolałam trwać przy nich uszczęśliwiając ich , być dla nich wsparciem rezygnując z siebie ,by tylko ich nie zranić. Dziś!, nie po roku .. już kilka miesięcy temu zrozumiałam ,że zraniłam siebie samą. To właśnie JA "kowal własnego losu" obrałam świadomy masochistyczny kierunek ,by jak to mówiłam wtedy " nie dać nikomu własną osobą powodu do cierpienia" . Na dłuższą metę człowiek nie jest w stanie tego wytrzymać ,bo któż chciałby żyć w ciele ,którego wnętrze nie potrafi prowadzić harmonijnej egzystencji. Jak mówi słynne powiedzenie "Nie od razu Rzym zbudowano" tak też odnalezienie mojej wewnętrznej równowagi wymagało czasu. Każdy następny zaczynający się dzień był dla mnie stoczeniem walki .. walki o siebie, o przeprowadzanie codziennie właściwego wyboru pomiędzy tym co słuszne,a błędne , pomiędzy istotnym,a nieistotnym ,a przede wszystkim o odzyskanie równowagi rozumu z sercem. Walczyłam cierpiąc,jednak rozumiałam ten ból przez jaki przechodzę. Chciałam cierpieć to była świadoma drogą jaką obrałam by pojąć jej cel . Wybrałam cierpienie ,choć było w nim tyle niewiadomych na ,które nikt nawet ja sama nie znałam odpowiedzi. Głównym pytaniem jakie sobie zadawałam było "Jak długo to jeszcze będzie trwało?" czułam jak niszczę samą siebie od środka . Bałam się, że postępując wciąż wbrew temu co czuje,a tego co jest dla mnie dobre.. zrezygnuję z tych katuszy, z celu jaki sobie postawiłam i wrócę do życia , które nazywa się "życiem w śmierci". Uważam ,że nie przesadziłam używając słowa ,które budzi dreszcze, ponieważ to umieranie jest procesem. W moim przypadku było to powolne umieranie.Stan poprzedzający śmierć ,czyli konanie ,choć ja nazwałabym to bardziej adekwatnie do swojego wewnętrznego stanu - "agonią duszy" . Wiele razy wątpiłam i upadałam, jednak gdzieś bardzo głęboko w sobie czułam ,że nie mogę się poddać! Nie teraz ,gdy już zrobiłam ważny krok ,którym było wyznaczenie celu, Zobligowałam siebie do tego ,by spostrzec co sprawia ,że jestem nieszczęśliwą, a kiedy znalazłam
przyczynę , miałam ją wyeliminować takie było moje zamierzenie. Z
każdymi kolejnymi łzami powtarzałam sobie " To tylko kwestia czasu " .
Nie zależało mi na czasie, wiedziałam że pewnego dnia ta gehenna się skończy, jednak póki trwała podlegałam oczyszczającemu uskutecznianiu mojej walki życia. Z czasem moje obawy przed własną egzystencją poszły w nie pamięć , zaczęłam odzyskiwać energię,którą utraciłam tak dawno temu. Czułam to w każdym centymetrze swojego ciała jak wstępowało w nie życie ,przypominało to zjawisko budzenia się wiosną roślin z zimowego snu. Podczas mojego rozkwitania ,koniecznie chciałam wykorzystać ten moment w sposób sprzyjający mojemu obecnemu stanu ,przecież im więcej dajemy z siebie tym więcej otrzymujemy w każdym kontekście tego zdania. To nie był jeszcze koniec mojej drogi ,ale wiedziałam już ,że jestem dalej niż byłam, więc postanowiłam zmienić to co robiłam dotychczas i uszczęśliwiać siebie samą w zamian nie oczekując nic .. wiedziałam,że jeśli zacznę to robić to będę rosnąć w siłę. Tak też się stało zdałam sobie sprawę z własnej wartości i tego co mogę wymagać, a co dostaję obecnie od życia. Sprawdziłam to najpierw wyznaczając sobie małe cele i z każdym razem co raz to większe ,aż zaczęłam wierzyć w to ,że nie ma rzeczy nie możliwych. Ta wiara sprawiała ,że czułam jak emanuje we mnie siła i wiedziałam ,że jestem gotowa do dalszej walki o cel ,który wyznaczyłam sobie na starcie. Na jakiś czas nastąpiło jednak zachwianie mojej równowagi ,objawiło się ono strachem przed tym co będzie ze mną dalej. Postanowiłam,że zrealizuję go wtedy gdy nadarzy się ku temu sytuacja taka ,bym i ja nie ucierpiała na swojej decyzji. Życie toczyło się dalej ,a ja żyłam teraźniejszością starając przygotować się na pielenie, które przyszło tak naglę ,że zostałam zmuszona wyrwać zielsko własnoręcznie. To był impuls ,który odebrałam jako jedyne wyjście i okazję ,by dać ujście wszystkiemu temu co się we mnie kumulowało od dłuższego czasu. Nie czułam się na tyle silna by zmierzyć się z tym wszystkim na raz , wolałam zregenerować swoje siły by były one na tyle nieprzeparte ,ażebym mogła żyć z dala od tego. Gromadząc całą swoją moc zaczęłam budować w okół siebie ochronna tarczę i to właśnie wtedy przygotowując się do swojej ostatniej rozprawy, szukając pomysłu na starcie się z tym co wywoływało we mnie tyle emocji dostałam olśnienia. Tak naprawdę to dopiero wtedy odzyskałam swoją równowagę.. dostrzegłam wszystko to co z jakiś przyczyn nie potrafiłam zaakceptować , wypierając to i umieszczając w mojej podświadomości. Nagle wyłoniło się wszystko to czego ja długo nie chciałam widzieć i do czego ja sama nie byłam w stanie przyznać się przed sobą. Uświadomiłam sobie ,że gdybym szybciej zainterweniowała na pewno nie zaszłabym do tego miejsca w którym jestem teraz,a z pewnością oszczędziłabym sobie wielu nie potrzebnych przykrości ,które zdarzyły się w przeszłości. Dlatego,że długo pracowałam nad tym ,gdzie się znalazłam i czułam rozczarowanie i żal wiedzą ,która cały czas była we mnie ,a którą ja starannie zagłuszałam stertą bzdur , które sama sobie podsuwałam.
Postanowiłam ,że skoro mam czas ,chce by życie rozwiązało ten problem za mnie. I po części tak też się stało, ono dało mi tylko powody, by skończyć to do czego zbierałam się jakiś czas. Tak naprawdę nie chciałam dostać tych powodów , chciałam dostać dowody ,że wszystko to co mnie uprzytomniło było nie prawdą. I tak dziś 15 grudnia z ręką na sercu mogę napisać ,że przed upływem końca roku mój cel z 1 cytatu został zrealizowany z powodzeniem,a ja? zapobiegam zachwianiu mojego życia harmonijnego ,które wciąż buduje ,ale to dopiero od nowego roku zaczynam rok z nową czystą kartką jako new born ;)
Jeżeli chodzi o drugi cytat czytając go zrozumiałam ,że to co napisałam jest nieracjonalne , nigdy już nie będę tą samą dziewczyną jaką byłam w 2010r. uważam,że były ku temu inne powody ,że tak napisałam ,ale są już teraz nieaktualne. Nie cofniemy czasu, a już na pewno nie sprawimy ,że staniemy się takimi jakimi byliśmy znaczny czas temu. To zdarzenie nigdy nie będzie miało miejsca ,ponieważ przez ten czas jaki minął od 2010 roku do teraz jest znacznym czasem i zaszło tyle okoliczności ,które w sposób całkowicie nie zależny od nas zmieniły i ukształtowały nasze postawy jako ludzi na zawsze. Nie wyobrażam sobie być taka jaką byłam 2 lata temu , może i nie spełniło się to czego chciałam tak bardzo rok temu, jakkolwiek by to nie brzmiało nie warto marnować życzeń na coś co rozsądnie analizując nie ma miejsca bytu. Niemniej jednak uważam ,że stałam się kimś w znacznym stopniu lepszym niż byłam i tak naprawdę o to mi chodziło,by czuć się dobrze w własnej skórze. W związku z powyższym cytatem otoczyłam się ludźmi ,których szukałam , tak naprawdę to przeznaczenie sprawiło ,że każda z tych osób wniosła cząstkę czegoś pożądanego przeze mnie , to oni ukształtowali mnie na nowo, dzięki nim w dniu dzisiejszym stałam się zdecydowanie lepszą ,niż byłam. Jestem im wdzięczna ,że pomagają mi w wyżej wspomnianych codziennych sprawach i dziękuję ,że mam poczucie tego że mogę na nich zawsze liczyć. Kończę pisanie z uśmiechem na twarzy ;-)