Powered By Blogger

poniedziałek, 18 marca 2013

Jutro będzie najszczęśliwszy dzień w moim dotychczasowym życiu.  Będę tryskać radością i cieszyć się,że w końcu udało mi się osiągnąć to, o co tak długo walczyłam i na co czekałam tyle czasu :)

niedziela, 17 marca 2013

Chciałabym opisać wszystko to co kumuluję się w mojej głowie ,ale nie mogę. Nie umiem się przełamać by móc o tym napisać ,a co dopiero ,gdy miałabym o tym opowiedzieć. Najlepszym rozwiązaniem dla mnie będzie się po prostu wyłączyć , chciałabym nie czuć nic i mieć wszystko gdzieś.

sobota, 9 marca 2013



Możesz dołączyć do złej strony, do strony wygrywającej. I nikt tak naprawdę nie będzie cię mógł winić, bo jeśli taki jest świat, dlaczego ty też nie miałbyś taki być?

środa, 6 marca 2013

Blog jest miejscem ,gdzie daje upust swoim emocjom ,podkreślałam to wiele razy w poprzednich swoich notkach. Jest on pewnego rodzaju terapią dla mnie ,to miejsce gdzie mogę przelać wszystkie nie wypowiedziane słowa, które tkwią w mojej głowie. Boję się dnia ,kiedy może to wszystko pęknąć niczym bańka z dramatycznym skutkiem dla mnie, choć może gdybym "pękła" to odrodziłabym się na nowo. Zbyt wiele mam do stracenia by pozwolić sobie na eksplozję, więc wolę nie ryzykować. Bawię się w berka ze swoimi myślami ,co ucieknę to mnie dopadną. Dziś jest moment w którym mówię sobie STOP! zmęczyła mnie  ta ciągła ucieczka przed tym co skumulowało się w mojej głowie. Czuję ,że jestem u kresu wytrzymałości , choć nie potrafię dokładnie sprecyzować ile jeszcze jestem w stanie wytrzymać. Moja dusza, umysł i serce proszą mnie już od pewnego czasu o SPOKÓJ. Jestem zmęczona słuchaniem natłoku słów ,które krzywdzą mnie bardziej ,niż czyny jakich doświadczam.. Ponoć człowiek, który patrzy sercem, patrzy piękniej, prawdziwiej i dostrzega rzeczy, których ludzie kierujący się tylko i wyłącznie rozumem nie są w stanie zauważyć.Ja i owszem częściej patrzę sercem i chyba wolę nim patrzeć ,ponieważ patrzenie rozumem jest dla mnie samobójstwem. Wolę tłumaczyć wszystko z korzyścią dla siebie samej i wciąż wierzyć w ludzi,bo jak śpiewa happysad "zaufanie to taka czarna świnia w dzień jest a w nocy nie ma". W nocy jestem sama, moje uczucia mogą się przelać na mimikę i gestykulację ,a nawet mają prawo objawić się w śnie , byle bym mogła funkcjonować następnego dnia .

piątek, 1 marca 2013




Czy kiedykolwiek wspominałam o tym ,że uwielbiam Photoshopa bardziej niż jakąkolwiek rzecz na ziemi ? jeśli tak ,to nic się nie stanie ,gdy powtórze to po raz kolejny. Uwielbiam robić zdjęcia ,a potem obrabiać je godzinami, bo uwierzcie ,ale tracę poczucie czasu. Bywało i tak,że zasiadłam rano do obróbki zdjęć i kończyłam późną nocą ,bez obiadu pijąc tylko kawę. Zdecydowanie mogę stwierdzić ,że to moja pasja. Kocham to robić ,sprawia mi to dużo przyjemności ,choć wbrew pozorom jest to ciężka praca. Chciałabym wiązać z tym swoją przyszłość, jednakże pierw muszę dokończyć studia o innym kierunku. Nie tracąc czasu póki co rozwijam się samodzielnie w tym kierunku. Będąc jeszcze w liceum nie wiedziałam co chcę robić w życiu ,ani też jaki mam talent ,a przecież każdy z nas ma jakiś talent ,który trzeba w sobie odnaleźć kto wie może poza uzdolnieniami plastycznymi mam talent do któreś dziedziny w sporcie np. może jestem urodzoną snowboardziską :P. Moja przygoda ze zdjęciami zaczęła się w 2006r. kiedy byłam jeszcze w 3klasie gimnazjalnej wtedy to właśnie trafiłam na profil pewnej dziewczyny na portalu epuls.pl byłam tak zauroczona jej zdjęciami ,że za wszelką cenę chciałam mieć takie same. Pierwszym programem w jakim stawiałam swoje kroki przez kilka lat ,właściwie towarzyszy mi do tej pory, ponieważ jest bardzo prosty w obsłudze jest Picasa. Polecam go każdemu kto chciałby nadać swoim zdjęciom tchnienia. Dwa lata później zmierzyłam się z Photoshopem moja kochana Emilka objaśniła mi podstawowe funkcje ,żebym mniej więcej go opanowała. Całkowitą moc tego programu poznałam po kolejnych dwóch latach. Pracując na starej wersji stworzyłam ok. 1000 zdjęć w które włożyłam całe serce i do dzisiejszego dnia jestem z nich dumna. Kosztowało mnie to wiele wysiłku fizycznego i psychicznego ,ponieważ miałam mało czasu ,żeby opanować wszystko do tego stopnia by nazwać siebie samą kimś więcej niż amatorką.


Tylko dziewczyną ,która ma pomysł i umie go wcielić w życie i swoje prace. Wiedza jaką pojęłam sama przydaję mi się do dnia dzisiejszego ,choć poznałam również inne techniki. Nie które z nich odkryłam sama ,a nie które za pomocą internetu. Pozwolę sobie wrzucić kilka moich prac. Oszczędzę sobie tych z początków ,żeby się nie kompromitować :P













Przedwczoraj zrobiłam zdjęcia mojej kochanej Emilce z którą współpracuję od długich lat. Właściwie to dopiero teraz po zastanowieniu stwierdziłam ,że znamy się 7lat :o Nie wiem nawet kiedy ten czas uciekł :) jeśli dobrze sięgam pamięcią ,a wydaję mi się tak w 100% to chyba się nie pokłóciłyśmy ani razu tak,żeby z sobą nie rozmawiać i być na siebie sfochowane przez te lata :P Wszystko przed nami :) Na naszą cześć zdjęcie z wspólnej sesji jaka nam zafundowałam w moje 19 urodziny z przymulonym fotografem :)


To chyba jedno z najbrzydszych naszych wspólnych zdjęć z tego dnia :P ,ale te ładniejsze zamierzam sobie zostawić jak będę miała ochotę nawrzucać na Ciebie na moim blogu :P







Po ładnych paru miesięcach udało mi się w końcu zrealizować pomysł jaki miałam na Pannę Emilię :D i jestem z niego zadowolona, gdyż moje portfolio poszerzyło się o zdjęcia w klimacie Azjatycki ;-) Czekam teraz na kolejny przypływ mojej weny twórczej i jej urzeczywistnienie. Na zakończenie dodam swoje własne zdjęcie w procesie "ulepszania" za pomocą Photoshop'a.



Takie czary mary ,hokus pokus :P


niedziela, 24 lutego 2013


Miesiąc luty powoli dobiega końca ,a ja znalazłam się właśnie w dziwnym punkcie swojego życia. Od początku tego roku zmieniło się kilka rzeczy ,przede wszystkim czuję ,że zmieniłam się JA. Szczerze powiedziawszy nie cieszy mnie to ,wręcz przeciwnie z wiedzą jaką posiadam czuje się niezręcznie. Nie umiem się odnaleźć i dostosować. Bardzo chciałam się zmienić , udało mi się to! Być może i pozbyłam się nie potrzebnych uczuć ,ale! no właśnie i znów mam jakieś "ale". Wszystko ma swoją cenę , takie "coś za coś" , byłam tak zdesperowana szukając pomocy ,by uwolnić się od tego co mnie niszczyło ,że byłam w stanie stać się legendarnym Panem Twardowskim ,który podpisał pakt z Mefistofelesem. Nie podpisałam paktu uff ,ale również płacę za to pewnego rodzaju cenę, gdybym mogła oj tak gdybym mogła wiedząc to co wiem teraz ,cofnąć czas... jednak nie mogę! Staram się niczego nie żałować,żadnego swojego wyboru , jednak żałuje :( tylko tego, że za dużo osób mnie poznało , wie jaka jestem. Odnoszę wrażenie jakbym się właśnie obudziła ,spanikowana z ręką w nocniku :P .. "i co teraz i co teraz?" , "A teraz Moniko musisz zrobić wszystko ,by ich wiedza na twój temat nie obróciła się przeciwko Tobie". Dokładnie tak wygląda mój monolog .. to akurat wersja ocenzurowana :P  bo ta bez cenzury wygląda tak "Hell yeaaaah Moni you really fucked up! " po angielsku brzmi to bardziej gangstersko :D don't u think? 

Czekam ,a moje czekanie wiąże się z nadzieją na MARZEC , pierwsze promyki słońca przebijające się przez chmury będą dla mnie nadzieją na lepsze dni. Zawita wiosna , nie tylko objawi się w naturze ,ale i odrodzi się w naszych sercach :) od marca wszystko będzie tylko lepsze :)

środa, 20 lutego 2013

Każdego dnia zmagam się ze swoimi emocjami. Jednego dnia jestem przepełniona energia ,szczęśliwa po prostu ot tak, bez powodu. To samo niestety czasem dotyczy również innych uczuć jakie mi towarzyszą, jednak najczęstszym uczuciem jakie bardzo rzadko mnie opuszcza jest -smutek. Z natury jestem bardzo wrażliwa co niestety ciąży mi w życiu codziennym i muszę walczyć z tą słabą stroną samej siebie, niemniej jednak bardzo często bierze ona górę. Czasami udaję mi się zrobić dobrą minę do złej gry ,ale jest to tylko chwilowym zatuszowaniem moich odczuć ,które odezwa się prędzej czy później.
Dziś po raz pierwszy usłyszałam swoje sumienie. Zgodzę się z tym ,że jest to nasz wewnętrzny głos ,który powstrzymał mnie przed tym co chciałam zrobić. Nigdy wcześniej go nie słyszałam , tego dnia odezwał się po raz pierwszy w moim życiu. Zdaję sobie sprawę z wszystkich rzeczy (tylko te które pamiętam) ,których dokonałam w swoim dotychczasowym postępowaniu, jednakże jestem pewna ,że były to czyny ,słowa o wiele gorsze od tego co miałam zamiar uczynić. Słysząc w środku siebie "Nie rób tego ,nie powinnaś" odpowiedziałam uśmiechem, po czym przeszłam małe zachwianie własnego JA. Wróciwszy do domu , nie miałam najmniejszego zamiaru uzewnętrzniać się na blogu. Chciałam zamknąć się w swojej różowej samotni,w której mogę być sobą i gdzie mogę dać ujście swoim łzom ,bo tu nikt nie musi słyszeć mojego łkania ,nikogo również nie doprowadza do szału mój płacz. Tylko ja mogę się frustrować moją słabością, bo jestem w swoim królestwie :P Zaczęłam od przeprowadzania tych samych czynności ,jakie maja miejsce zazwyczaj podczas procesu mojej rekonwalescencji ,czyli odszukania w internecie odpowiedniego repertuaru muzycznego ,który jest najlepszym zagłuszaczem niechcianych odczuć ,czy pieprzonych wewnętrznych zdań przemawiających do mojego rozumu. Całkiem przypadkiem natknęłam się na profil fb chłopaka ,który że pozwolę sobie napisać tak po nowoczesnemu "Koleś rozwalił TOTALNIE mój system!" najwidoczniej siły wyższe bardzo chciały ,żebym przeczytała to co on piszę.
Pochodzi z mojego miasta ma 37 lat , w momencie kiedy ja rozpaczałam ,że nie dostałam żadnej walentynki z okazji komercyjnego święta zakochanych ,on dostał walentynkę ,której nie zapomni do końca swojego życia. Cyt. "spoko ŻYCIE ... kiedyś tam byłem łobuzem który mocno grandził i świat miał za swój własny...potem przyszła nauka i czytanie książek o życiu, kosmosie, fizyce i reszcie ... STUDIA - po nich praca ...potem parę nieudanych miłości i wreszcie ta PIERWSZA prawdziwa ...a dziś w walentynki dostałem diagnozę od mojego lekarza że mam raka płuca lewego mnogiego i jutro jadę pilnie do szpitala :) taki świat - a JAKKKKKIEEEEE ŻYcie" . Ma przerzuty do obu płuc i 3 guzy w wątrobie, a wszystkie słowa jakimi opisuję całą tą sytuację ,która jest tragiczna trafiły we mnie jakbym dostała obuchem w głowę, choć ja nie jestem lekarzem to nie widzę tego ,by ta historia skończyła się happy endem :(. "KAŻDEGO RANKA WSTAJĘ WYSTRASZONY JAK DZIECKO ALE W CIĄGU DNIA ROZMOWA Z PRZYJACIÓŁMI, SŁOWA WSPARCIA ...
POWODUJĄ ŻE KŁADĘ SIĘ DO ŁÓŻKA JAK ŻOŁNIERZ W CHĘCIAMI DO WALKI ....o życie!
WSZYSTKIM JESZCZE RAZ BARDZO DZIĘKUJĘ !!!"  


Mam wrażenie ,że życie to nieustanne mosty , zaczynają się i kończą ,a my wciąż przez nie idziemy, czasem je burzymy ,ale tylko te na których straciliśmy grunt po stopami. Jednak droga jaką musimy przejść z jednego mostu na drugi wcale nie jest usłana różami. Na każdym tzw. "życiowej konstrukcji" pojawia się jakaś przeszkoda z którą musimy się zmierzyć może ona się objawić w postaci osoby,rzeczy,wydarzenia,czy tak jak w przypadku tego mężczyzny choroby. By stawić czoła temu utrudnieniu musimy stoczyć z nią walkę ,bo tylko na tym opiera się przejście przez ten tor, by trafić na ten kolejny level. Prawda jest taka ,że w tym sporze silny wygrywa,a słaby odpada..wierze w samozaparcie i siłę "niezniszczalnego" ducha, który żyje tylko nie poddając się. Jak powiadał J. Piłsudski" być "zwyciężonym" i nie ulec to zwycięstwo,zwyciężyć i spocząć na laurach..to klęska".